A w piątek rano wyjeżdżamy. W moim pojęciu to w czwartek w nocy, bo czwarta rano nie należy jeszcze do piątku w dzień, tylko do czwartku w nocy.
Pakujemy się... patrząc na plecaki i górę rzeczy na kanapie to przypomina to próbę schowania słonia do lodówki i trzech żyraf do szafki nocnej, przy jednoczesnej próbie zagonienia stada rozbrykanych lemingów do właściwych norek.
Ale idzie dobrze.
Chyba.
Do załatwienia jutro jest lista 22 spraw czy coś koło tego. Dobrze, że lecimy te 26 godzin, to odsapniemy.