Ha, no to mamy jeszcze 4 godzinki na lotnisku w Limie, gdzie jest jeden bar, ale za to jakie pyszne jedzonko serwuja, zoladki juz pelne, wiec mozna oddac sie rozrywkom.
13 godzin lotu minelo jak z platka, co niektorzy grali w tetris inni w backgammon, no i zaliczylismy w sumie pewnie z 10 filmow.
Mamy za soba pierwsze fotki, ale komputer na lotnisku nie ma wejscia na nasze kable, wiec musicie poczekac do bardziej zaawansowanego komputera.
Wlasnie pije Inca Kola - czyli nic wspolnego z cola za to glownie z oranzada z dzieciecych lat.
W restauracji zdalismy pierwszy egzamin z hiszpanskiego, wszyskim udalo sie zamowic obiado-kolacje po hiszpansku i nawet dostalismy to co myslelismy ze chcemy zamowic.