Geoblog.pl    Sid    Podróże    Los(t) Andos... Cordirielas... Brazylia... Patagonia, czyli nasz dziennik z wyprawy do Boliwii i Chile.    sb: Wejscie na Tunupe
Zwiń mapę
2008
14
wrz

sb: Wejscie na Tunupe

 
Boliwia
Boliwia, Jirira
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 13719 km
 

Nad Salar de Uyuni goruje wulkan Tunupa (5140 mnpm), rozerwany w kierunku poludniowym dawna eksplozja i otwierajacy kolorowy krater dla oczu stojacych na salarze (3650 mnpm).
Ale nie na sam szczyt Tunupy mielismy wejsc tylko na punkt widokowy (mirador) tj. 4800mnpm, czyli jakies 800m roznicy.
Samochod podwiozl nas troche w gore (100-200m?), a potem ruszamy... rodzajem polnej drogi. Noga za noga, skos w gore srednio duzy, ale tetno rosnie. Wiem juz z ksiazki o chorobie wysokosciowej, ze nalezy dbac by nie osiagac tetna biegowego (wg ksiazki to 130bpm, facet chyba nigdy nie biegal). Nie wiem jakie jest moje, ale gdy w uszach zaczynam wyraznie slyszec wlasne serce zwalniam. a przede mna idzie Arek i nasz przewodnik Umberto i rozmawiaja!
Okazuje sie potem, ze Arek troche mowil, ale staral sie oszczedzac, za to Umberto nawijal bez opamietania. Ale dla niego wszystko co ponizej 3000mnpm to depresja, wiec czuje sie usprawiedliwiony.
Mimo, ze noga za noga okazuje sie, ze mamy bardzo dobry czas. Wojtek zostal co prawda z tylu z Irmina, ktora w koncu zrezygnowala, ale i tak..
Tak naprawde prawdziwa frajda zaczyna sie gdy schodzimy z drogi i idziemy pod gore do pierwszego miradora (uwaga: to nie jest ten ¨"oficjalny¨, do ktorego ida wszystkie wycieczki, tylko blizszy kraterowi). Z pierwszego miradora schodzimy w dol, ostroznie bo kamienie sie chybocza, niektore obsuwaja. Potkniecie mogliby miec konsekwencje powazniejsze niz opisane dalej. Zle staje i mam okazje przetestowac "softshellowe" spodnie w akcji (myslalem, ze "softshell" jak to "shell¨ - chroni...) laduje na tylku i rece oraz na... kepie klujacej trawy. Zdzbla bede wybieral jeszcze pare godzin pozniej. Ale moze bez softshella nie bylbym w stanie dalej isc?
Wracajac do zejscia z pierwszego miradora - bylo naprawde ciekawie, ale przy podejsciu na drugi bylo jeszcze ciekawiej, bo trzeba bylo sie wspinac po glazach, uzywajac wszystkich czterech koniczyn.
Nie wiem jak to mozliwe, ale mimo wysilku, czuje sie znacznie lepiej niz w trakcie "nudnego" podejscia droga.
Na szczycie druegiego miradora wszyscy robia sobie zdjecia (coz, szedlem ostatni, robilem zdjecia z dolu, nie zalapalem sie na bardzo ciekawy szczyt, wiec nie pochwale sie zdjeciem). Ale zejscie z drugiego miradora jest jeszcze ciekawsze niz z pierwszego. Duze glazy, ktore wydawaloby sie tkwia niewzruszenie i masa czlowieka (czyli mnie) ich nie ruszy, zaczynaja sie chybotac i toczyc przy lekkim dotknieciu. Tu sa juz konieczne wszystkie cztery konczyny i ubezpieczanie sie. w dol - zalezy w ktora strone od 50 metrow do hmm.. 200? 300?

Ale schodzimy i idziemy trawersem do trzeciego (tj. oficjalnego) miradora. Gdy docieramy na gore - wielka satysfakcja! Naprawde ciekawy dzien, naprawde interesujace podejscia. Czuje sie swietnie, zmeczony, ale bardzo zadowolony.

Umberto twierdzil, ze zwlaszcza drugi mirador, z jego ostrym podejsciem i zejsciem oraz niepewnymi glazami to test przed wejsciem na Likancabura (1400m podejscia). Mysle, ze test zdalem, ale i tak na razie tyle metrow w gore jest dla mnie bardzo duzym wyzwaniem. Och, zapomnialbym, w dol tez trzeba zejsc i to tak, zeby sobie nie zrobic krzywdy, wiec wyzwanie jest "dwukierunkowe".

Podsumowanie 1:
Arek potem stwierdzil, ze gdyby wiedzial jak miala wygladac ta trasa to by sie nie zgodzil, zeby nia isc, bo bylo zbyt niebezpiecznie i mozna bylo zginac. Mial troche racji.
Ale i tak uwazam ten dzien za najlepszy do tej pory. cos sie dzialo :)

Podsumowanie 2:
Przy podejsciach (Tunupa, Sajama, Isla del Sol tez troche) czuje, ze momentami brakuje mi tchu w... tchawicy ;) Robie male kroczki, poruszam sie powoli, a i tak tetno bije jak w trakcie biegu. Dobrze, ze je znam z biegu wlasnie, bo nie wiem jak bym reagowal, gdyby nie to.
Troche lepiej sie robi, gdy zaczynam oddychac przez usta, ale z kolei wtedy zastanawiam sie - jak to zimne powietrze mi sie odbije na gardle? ale nic to - trzeba przezyc w trakcie marszu, a zeby to zrobic potrzeba tlenu. Potem moze mnie bolec gardlo. Z tym sobie juz jakos poradze.
A gdy docieramy do jakiegos punktu (posredniego, docelowego, koncowego) i slysze, ze zrobilismy bardzo dobry czas zastanawiam sie jak mnoza sie krwinki, jak zmienia serce, pluca, i - ostatnie ale najwazniejsze - jakie czasy bede "wykrecal" biegajac po powrocie do domu?
O ile powietrze nie okaze sie za geste. ;)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Sid
Irmina i Wojtek
zwiedził 2.5% świata (5 państw)
Zasoby: 66 wpisów66 40 komentarzy40 499 zdjęć499 0 plików multimedialnych0