Rano mielismy pojechac do najwiekszej kopalni odkrywkowej miedzi, ale jest swieto i wszystko zamkniete.
Chlopaki placza, no tak mialy byc wielkie ciezarowki.
No to jedziemy do fortu z 12 wieku a potem do wioski w kanionie, jak oni to znalezi to ja nie wiem, ale w godzine drogi oddalonej wiosce - w tak zwanym in the middle of the nowhere, mieszka 452 osoby.
Wieczorem idziemy na fieste ale miejscowe zule juz ledwie zyja i szybko sie zbieramy.
O 4 nad ranem wyjezdzamy na geizery i okazuje sie ze impreze jednak jeszcze trwa tym razem bawi sie mlodziez.