Dzis o czwartej trzydziesci ruszyla wyprawa na wulkan Lascar. To znaczy ruszyli Staszek i Arek oraz oczywiscie Umberto. My zostalismy w lozkach... do osmej! Po Wielkim Sniadanku z Jajecznica i Tostami poszlismy odpoczac na lezaczki. Potem uzupelnianie bloga, spacer i na Przepyszny Obiadek. Nastepnie drzemka na lezaczku (Irminka) i dalsze wpisywanie (ja). Pod sam koniec ladowania zdjec w San Pedro zabraklo pradu, na szczescie tylko na pol godziny. W sam raz na wylegiwanie sie na lezaczku z drinkiem i gazetka. Teraz koncze wpisywanie i szukamy knajpki na Wspaniala Kolacyjke. Zdecydowalismy sie na dzien lenistwa, bo przyznam, ze mnie nie bylo stac na wstawanie o czwartej z minutami kolejny dzien pod rzad. Ale Staszek i Arek - wrecz przeciwnie. Wstaja jak ranne ptaszki i skacza po gorach jak wiskacze. Mam nadzieje, ze pstrykna ladne zdjecia z dzisiejszej wycieczki.