Rano odbiera nas z hotelu dwoch taksowkarzy i jedziemy w dwa osobowe samochody do Sucre, droga piekna ale juz asfaltowa choc oni i tak narzekaja na dziury.
Sucre to piekne kolonialne miasto niestety jest niedziela i wszystko zamkniete to znaczy glownie muzea i koscioly tak ze wolnym spacerkiem zwiedzamy uliczki i koscioly tylko z zewnatrz, chociaz naszej przewodnicze - hura mowi po angielsku i mozna ja zrozumiec - udaje sie nas wprowadzic do szkoly prowadzonej przez siostry zakonne i na gorze sa piekne widoki.
Wieczorem wlasnie siedzimy i uzupelniamy juz prawie ostatnie wpisy.
Jutro lot lokalnym samolotem do La Paz - trzymajcie kciuki za ladowanie.