ale jakze przyjemny...
Ostatnie dni spedzamy w miastach, w coraz lepszych hotelach :-)
Po dniach spedzonych w gorach i nocach w temperaturze kilku stopni (rekord to +1.6 stopnia rano w sypialni w Laguna Verde) cieply klimat w miescie i dobry hotel to bardzo dobrze przyjeta odmiana. Organizator wycieczki dobrze to zaplanowal.
W La Paz czujemy sie juz jak ´na starych smieciach´. Przeczekawszy znaczbie drozsze Chile, rzucamy sie w wir zakupow w cenach boliwijskich. Sklepy, sklepiki, stragany, sprzedawcy uliczni... Trafiamy na targ, ciagnacy sie wzdluz i wszerz kilku ulic, a potem na slynny Targ Czarownic, ciagnacy sie wzdluz jednej, dlugiej i waskiej uliczki. Za ostatnie boliwianos kupujemy sobie czapki a´la Umberto w ostatnim czynnym sklepie, po czym do lozek, bo o piatej pobudka i na lotnisko.